środa, 24 kwietnia 2013

Fight for love cz.IV

 Witajcie robaczki!!!

Już się trochę pozbierałam do kupy. Wiem wiem dałam dup...ciała. Trochę długo mnie nie było, ale już dziś się poprawiam :) Jako, że w poprzednich komentarzach odczytałam, że za mało jest tak teraz wstawiam nieco więcej. Dziękuję wszystkim za komentarze... i tradycyjnie powiadamiam, jako że nie jestem ani wikipedią ani tym bardziej słownikiem mogą być błędy za co bardzo przepraszam. To co zapraszam do czytania:) 

Klasa nr 1096, w której niegdyś przeprowadzane były zajęcia Obrony Przed Czarną Magią, dziś odbywała się żywa dyskusja na temat zlikwidowania problemu, problemu który nosił nazwę Dimitr Glouchtchenko. Rozmowa odbywała się pomiędzy Draco a jego paczką, uznawaną w szkole za "goryli albo przydupasów Malfoy'a". Trzeba było jednak przyznać, że owa grupa była jedną z silniejszych i skorych do bijatyk młodzieńców. Blondyn siedział na fotelu nauczyciela, opierając nogi o biurko. W jednej dłoni trzymał szklankę z bursztynowym alkoholem- whisky, który przemycił z Pokoju Wspólnego Ślizgonów. Natomiast w drugiej dłoni obracał swoją różdżkę, próbując zabić czas czekając na pewną osobę, która grała znaczącą rolę w jego planie. Jego rozmyślania przerwał głos kompana:
-Wiesz Smoku, że to jest ryzykowne...Jak wpadniesz Azkaban przyjmie ciebie z otwartymi ramionami, zwłaszcza ciebie -powiedział dając do zrozumienia, że kartoteki blondyna nie są najczystsze.
-Nie umiesz się bawić Nott... Ja oczywiście nikogo nie trzymam. Możecie się jeszcze wycofać -mówiąc to wskazał na dębowe drzwi. Chwilę ciszy przerwał Goyl:
-Przynajmniej w celi będziemy mogli spokojnie grać w pokera. -wszyscy wybuchli śmiechem.
Ich rozmowę przerwało wtargnięcie gościa,  którego oczekiwał Draco a była nim Ginny Weasly. Po jej postawie można było odczuć, że jest niezadowolona ze spotkania, ale jak zauważyła po treści wiadomości musiała stawić się na rozmowie.
-Arystokratyczna żmija i jego lojalni giermkowie... -sarknęła -Czego ode mnie chcesz?-zapytała bez o grudek. Blondyn ignorując jej wypowiedź wstał i podszedł do rudej uśmiechając się niewinnie:
-Witaj Ginevro... Może usiądziesz? -zapytał i wskazał na krzesło stojące nieopodal.
-Nie dzięki...-odpowiedziała patrząc na ślizgonów wilkiem.
-Jak chcesz. -odpowiedział Malfoy i powrócił na swoje miejsce.
-Ponawiam pytanie czego chcesz obślizgły gadzie? -zapytała lekko zdenerwowana ruda.
-Spokojnie wiewiórka nie mamy zamiaru Cię wykorzystać w żaden sposób... jeszcze -powiedział Zabini uśmiechając się szatańsko do dziewczyny. Gin pokręciła z politowaniem głową i odpowiedziała opanowanym głosem:
-Zabini weź ty się ugryź w dupę tylko jadu sobie nie wstrzyknij przez przypadek żmijko -uśmiechając się triumfalnie. Draco nie chcąc pogrążać swojego przyjaciela odwrócił głowę i udawał napad kaszlu.
-Co małe i  rude to wredne więc bez patyka to ja raczej nie będę podchodzić... -odpowiedział lekko zirytowany Diabeł.
-Dobra dosyć tego! Nie po to się tu zebraliśmy... -powiedział Malfoy załagadzając na chwilę spór -Wiewióra, Ty jutro z Granger idziesz do Handmade na zakupy. Musisz... -jego wypowiedź została nagle przerwana przez Gin.
-Chwila, Chwila... Skąd Ty wiesz, że idzie... -nie dokończyła zdając sobie sprawę z kim ona rozmawia. Jego postawa jak samo zachowanie odzwierciedlało, że był panem sytuacji. Nikt w żaden sposób nie mógł mu się sprzeciwić. -Może nawet już nie chcę wiedzieć -wymamrotała.
-I o to chodzi Ruda i o to chodzi. Bo wiesz mała są takie piękne słowa: "trzymaj się blisko przyjaciół a wrogów jeszcze bliżej. Będziesz żyć jeden dzień dłużej". -mówiąc to uśmiechnął się ni to ironicznie ni to sympatycznie.
-Do rzeczy Malfoy... ponagliła blondyna.
-Kojarzysz sprawę Glouchtchenko... -Ta na potwierdzenie przytaknęła dając znak by kontynuował -znowu dał o sobie znać. -podał rudowłosej pogiętą korespondencję. Ta czytając wielokrotnie tekst listu, nie wiedziała co powiedzieć:
- A-ale co z Hermioną? Gdzie ona jest? -w jej głosie można było odczuć panikę.
-Śpi u mnie. Do rana na pewno nie obudzi się. -zapewnił. -Wracając do sprawy... musisz namówić Hermionę aby poszła z Tobą do Trzech Mioteł. -mówiąc to podał fotografię mężczyzny -To jest Dimitr. Będzie w Trzech Miotłach na spotkaniu. -widząc jej minę dopowiedział -Będziecie objęte ochroną...Jak mówiłem Twoim zadaniem jest zabranie Hermiony...
-Hermiona ma być przynętą?! -krzyknęła ruda nie dając wypowiedzieć się Malfoy'owi. -Na głowę upadłeś?! Nie będę narażać ją na niebezpieczeństwo i stres!
-Tłumaczę Ci, że będziecie miały ochronę! -Nie wytrzymując uniósł się.       
-Jesteś popapranym psycholem! To wszystko twoja. Gdybyś nie zabrał Herm do Kasyna nie groziło by jej niebezpieczeństwo... -jej oczy iskrzyły się od gniewu -To nie Dimitr jest jej zagrożeniem tylko Ty! -odpowiedziała uważnie patrząc mu w oczy.
-Wiem... -odpowiedział ściszonym głosem. Zapanowała cisza, której nikt nie chciał przerwać. Blondyn spuścił głowę zastanawiając się dlaczego to powiedział, dlaczego przyznał jej rację. -Dlatego proszę Ciebie o pomoc... -Po chwili usłyszał spokojny głos Gin:
-Chcę widzieć każdego nie dalej niż 10m od Hermiony. Mam mieć pewność, że jest strzeżona i nic jej nie grozi...
-Masz to jak w banku Wiewiórka. -odpowiedział optymistycznie Blaise, dając do zrozumienia aby się nie martwiła. Uspokojona zapewnieniami ślizgona, pożegnała się krótkim cześć. Chwytając za klamkę odwróciła się ponownie do blondyna, zwracając się do niego:
-Nie zawiedź mojego i tak nikłego zaufania Draconie. -wyszła nie czekając na odpowiedź.

Hermiona przebudziła się lekko zdezorientowana. Jej wzrok był utkwiony na grafitowej zasłonie baldachimu. Błądziła myślami daleko we śnie, który był nad wyraz realistyczny.
Była w pustym, ciemnym korytarzu oświetlonym nikłym światłem pochodni. Ubrana w czerwoną suknię. Długą po same kostki. Chód marmuru pod bosymi stopami sprawiał ciarki na całym ciele. W oddali usłyszała dźwięk melodii granej na fortepianie. Nie zastanawiając się dłużej postanowiła iść w kierunku granej melodii. Przed nią ukazały się mahoniowe drzwi. Pewnie wchodząc przez próg ujrzała pokój w jasnych barwach. Na środku ustawiony był czarny fortepian, przy którym ktoś grał. W powietrzu unosił się silny a zarazem przyjemny zapach wody kolońskiej. Przypominał jej kogoś znajomego...Chcąc poznać tożsamość osoby ruszyła w stronę fortepianu. Nagle muzyka ucichła a sen rozpłynął się jak mgła. 
Brunetka chcąc sobie przypomnieć jeszcze raz scenę z fortepianem przymknęła powieki i wzięła głęboki wdech Ten zapach... -przeszło jej przez myśl. Nagle zajaśniało jej w głowie: -Draco -szepnęła.
-Dzień dobry. Jak się spało? -usłyszała głos Malfoy'a.
-Dzień dobry. Dziwnie...ale dobrze. -odpowiedziała kulawo. -Która godzina? -zapytała spoglądając na niego.
-Przespałaś śniadanie. Jest... -urwał na chwilę spoglądając na zegarek -8:37, ale spokojnie śniadanie już na Ciebie czeka -mówiąc to wskazał na stolik -Rozgość się, ja niestety nie będę Ci mógł dalej towarzyszyć, ale dasz sobie radę. -uśmiechnął się łobuzersko i puścił oczko. Wychodząc zatrzymał się jakby sobie coś przypomniał: -Pamiętaj, że za 2 godziny idziesz z Rudą na zakupy. -przypomniał. Jej mina była bezcenna:
-Skąd wiesz...? -zapytała zaskoczona.
-Yyy... Wiewiórka Cię szukała, a że ja mam Ciebie na wyłączność to... z resztą nie znasz Rudej? Ja będę pierwszą osobą na jej liście do przesłuchania -skłamał gładko.
-A co jej odpowiedziałeś? -zapytała zaintrygowana.
-Powiedziałem, że na pewno zaspałaś przy swoim najlepszym kochanku. -odpowiedział łagodnie
-Jakim do cholery kochanku?! -zapytała zirytowana.
-No jak to jakim... a "Historia Hogwartu"? -zapytał tajemniczo -Powiedziałem, że na pewno zaczytałaś się w bibliotece i zasnęłaś tam... -wytłumaczył.
-Aha. -mruknęła.

Godzinę później Hermiona przechadzała się przez opustoszałe korytarze zamku. Większość uczniów była już w miasteczku. Z za zakrętu wyłoniła się jej Ruda przyjaciółka, która wyraźnie nad czymś myślała:
-Ginny cześć. Szukałaś mnie? -zapytała spoglądając uważnie na rudą.
-Co...? Ach tak! Gdzie Ty się włóczysz? Szukam Cię i szukam... -prędko odpowiedziała  nie dając po sobie poznać, że jest zaskoczona pytaniem.
-Jakaś dziwna jesteś...Coś się stało? -zapytała brunetka zaniepokojona zachowaniem przyjaciółki.
-Nie skąd... Jestem dzisiaj strasznie rozgarnięta -odpowiedziała rudowłosa zapewniając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Według planu Gin po zakupach zabrała Granger do Trzech Mioteł na piwo. Nerwowo rozglądała się czy wszyscy są na swoim miejscu. Jedynie Malfoy'a nie było w pubie. Gdzie jesteś gadzie jeden?! - rozmyślała gorączkowo ruda. Nieświadoma brunetka ruszyła do baru zamawiając dwa trunki. W pewnym momencie obie dziewczyny ujrzały Glouchtchenko, który kierował się prosto w ich stronę uśmiechając się bezczelnie.
-Gin wychodzimy! -usłyszała zdenerwowany głos Hermiony.
-Nie! Jeszcze nie... Rozluźnij się, bo zauważy, że jesteś zdenerwowana -mówiąc to upiła łyk z kufla.
-Ginny zwariowałaś?! Przecież to... -Gryfonka zaczęła panikować.
-Wiem! Ale nic Ci nie grozi... Spokojnie -uspokajała przyjaciółkę.
Hermiona nerwowo przymknęła powieki słysząc głos Dimitr'a:
-Witaj króliczku... Znowu się spotykamy -zaśmiał się cicho pod nosem. Nie dane mu jednak było usłyszeć odpowiedzi brunetki, gdyż podeszli do niego nieznani mu mężczyźni:
-Dimitr! Stary kope lat się nie widzieliśmy... -Zabini jako genialny aktor odegrał wspaniałą scenkę dawnego, zapomnianego przyjaciela.
-Przepraszam, ale my się chyba nie znamy...Pomyliłeś mnie z kimś -odpowiedział lekko zdezorientowany.
-Dim serce mi łamiesz -teatralnie starł łzę -Chodź lepiej pogadać -nie dając dojścia do słowa Crabbe i Goyle prowadzili Glouchtchenko do wyjścia. -Dobra robota Wiewiórka -zwrócił się do Gin -A Ty Nott tu zostajesz jak było mówione... - i wyszedł.

Zatrzymali się w ciemnym zaułku nieopodal pubu. Dimitr był bardzo zdenerwowany całą sytuacją:
-Panowie na prawdę nie wiem o co chodzi, ale... -przerwał mu rozbawiony głos Diabła.
-Ciii... Za chwilę dowiesz się. -zapewniał bruneta.
-Ale ja was nie...
-Morda Glouchtchenko, bo Ci krzywdę zrobię! -uciął wypowiedź Goyle.
-Radzę go nie denerwować. Ma dzisiaj zły humor. -powiedział obojętnie Crabbe.
-"A kuku króliczku" -z cienia wyłonił się Draco widocznie zadowolony z przebiegu akcji.
-No tak! Szopkę takiej klasy może przedstawić tylko Dracon Malfoy -odpowiedział z humorem Dimitr nie dając się ponieść złym emocjom.
-Widowiskowy spektakl prawda?  -uśmiechnął się z wyższością.
-Bardzo -sarknął.   
-Wiesz Dimi co mnie najbardziej wkurwia?...zrobił efektowną pauzę -To, że taki śmieć jak Ty chce ze mnie zrobić idiotę... Czysta Niedorzeczność -pokręcił z politowaniem głową.
-Ja z Ciebie zrobić idiotę?! W życiu! -teatralnie złapał się za serce -A jak tam Słoneczko się czuje? Chyba jej nie wystraszyłem? Chociaż nie powiem, list daje do myślenia... -odpowiedział uśmiechając się szelmowsko. Blondyn nie wytrzymując wymierzył pierwszy cios w brzuch. Następnie złapał bruneta za włosy i zapytał z kpiną:
-A to Ci daje do myślenia? -Ból brzucha był ogromny, ale Dimitr nie dał po sobie poznać, że przeszywa go jakikolwiek ból. Uśmiechnął się przebiegle i wypowiedział zdania, które całkowicie zdenerwowały Malfoy'a:
-Słabo Draco słabo...Kogo jak kogo ale Ciebie chyba stać na coś lepszego hm? Uwierz mi, że i tak zerżnę twoją Hermionkę.
Słowa podziałały na Malfoy'a jak płachta na byka. Zabiję skurwiela! A miałem dobre chęci, żeby mu odpuścić... -przeszło mu przez myśl.
Dla przeciętnego obserwatora wydawałoby się, że akcja potoczyła się szybciej niż na niejednym zawodowym kick-boxingu. Draco powalił jednym ciosem bruneta a następnie kopał na oślep całe jego ciało. Nie zważał na to z jaką siłą i gdzie kopie. Chciał jedynie całą swoją złość zmaterializować w siłę i wykorzystać do końca.
-Draco... Draco dość już! -od zmasakrowanego ciała odsunął go Diabeł. Zdyszany Malfoy nachylił się nad nieprzytomnym Dimitr'em sprawdzając mu puls. Stwierdzając, że nie wyczuwa go, wyprostował się i jak gdyby nigdy nic powiedział zamyślonym głosem spoglądając na zegarek:
-Kiedyś takie akcie szybciej kończyłem...-przerwał uspokajając oddech -Wiecie co z nim zrobić? -zapytał po chwili Crabbe'go i Goyle'a dając znak aby zabrali denata. Ci jedynie przytaknęli teleportując się wraz z ciałem w tyko sobie znanym miejscu.
-Smoku mamy problem. -powiedział z poważną nutą patrząc przed siebie.
-Ciekawe czy dużo widziały... -zastanawiał się głośno blondyn spoglądając na przerażone twarze Gryfonek.
-Wystarczająco. -odpowiedziała ruda. Hermiona nie mogła wydobyć z siebie głosu. Po chwili wszyscy usłyszeli Nott'a, który był zdyszany jakby przebiegł maraton. Spojrzał przepraszająco na kumpla normując oddech:
-Sorry Smoku... -przerwał łapiąc łapczywie powietrze -zwiały mi. -Ten słysząc słowa kolegi jedynie machnął ręką na znak, że to i tak już bez znaczenia.
-Malfoy coś Ty zrobił?! -głos postanowiła wreszcie zabrać Hermiona.
-Nic takiego... -postanowił grać na zwłokę.
-Nie wiem jak wy...ale mi się chce pić. Chodź ruda postawię ci drinka. -powiedział Blaise ciągnąc Ginny za sobą.
-Taa... robota skończona to ja się już też zwijam -mruknął Nott zostawiając Dracona samego z rozwścieczoną Granger. Ta korzystając z okazji, że są sami spojrzała na blondyna i bez zawahania spoliczkowała go:
-Auł... Za c..- nie dane mu było dokończyć.
-Milcz! -wrzasnęła i wciągnęła powietrze i wypuściła z cichym gwizdem chcąc się uspokoić -Draco -zwróciła się spokojnym głosem pełnym zatroskania -przecież Ty tym czynem załatwiłeś sobie bilet do Azkabanu.
-Może nie...Chyba, że sama mnie wydasz. -mówiąc to uśmiechnął się lekko. Widząc jego uśmiech brunetka poczuła w środku przyjemne ciepło zalewające jej całe ciało:
-Oczywiście, że Ciebie nie wydam! -odpowiedziała natychmiastowo. Nie wiele myśląc przytuliła się do Malfoy'a, który odwzajemnił uścisk. Po chwili usłyszała głos blondyna:
-Ale ten policzek to jednak boli... -poskarżył się z miną małego dziecka. Na sam widok jego miny Granger  mimowolnie zachichotała:
-Należało Ci się! -powiedziała nadal uśmiechając się. Ten nie zmieniając taktyki wciąż robił smutną minę. Hermiona widząc, że nie odpuści westchnęła:
-Nie odpuścisz? -zapytała z nadzieją
-Nie! -odpowiedział dobitnie.
-Nachyl się... Nie jestem taka wysoka jak Ty -Draco widząc jak brunetka przymierza się do pocałowania go w policzek, postanowił pokrzyżować jej plany, zmieniając pozycję tak, że ich usta złączyły się w delikatnym pocałunku. Przymknęła powieki dając ponieść się chwili. Z każdą sekundą pocałunek stawał się bardziej namiętny. Oderwała się od niego łapiąc powietrze. Jej zaróżowione policzki i lekko zamglone oczy były jeszcze piękniejsze niż kiedykolwiek:
-To jesteśmy już kwita -odpowiedział rozbawiony.
-Ty...
-Tak, tak wiem. A teraz chodź, bo na nas czekają. -powiedział wyprowadzając ją z ciemnej uliczki.
-Jesteś nienormalny Malfoy... -skomentowała jego zachowanie.
-Taki już mój urok -odpowiedział.
Oboje wybuchli śmiechem. Wracali do pubu w dobrych nastrojach i nadzieją na lepsze jutro.